Syndrom impostora, znany także jako fenomen impostora, lub syndrom oszusta (impostor w wolnym tłumaczeniu to właśnie ,,oszust” lub ,,łgarz”) staje się zjawiskiem coraz powszechniejszym i coraz częściej rozpoznawanym także w naszym kraju. Pierwszy raz użyły go w latach 80. XX wieku amerykańskie badaczki i psychoterapeutki, Pauline Clance i Susane Imes, określając osoby, które po osiągnięciu sukcesu doświadczają wewnętrznego poczucia intelektualnej fałszywości oraz lęku przed oceną i zdemaskowaniem. Co to oznacza w praktyce?
Ludzie, których dotyczy syndrom impostora, bardzo często osiągają duże sukcesy i właśnie owe osiągnięcia, a raczej to, co myślą na ich temat, jest źródłem ich problemu. Niezależnie bowiem od obiektywnej oceny owych sukcesów, jak i tego, co myślą o tym inni, oni sami bardzo wątpią w siebie i swoje kompetencje. W ich głowie kłębią się pytania i myśli takie jak: ,,A co, jeśli oni zaraz się zorientują, że ja w ogóle się do tego nie nadaje?” lub ,,A co, gdy wszystko wyjdzie na jaw? Gdy zobaczą, że tak naprawdę że nie powinienem tutaj być? Przecież to niemożliwe, żebym robił coś tak ważnego, przecież ja się do tego nie nadaję…”. Stąd właśnie wzięła się nazwa: ,,syndrom oszusta” – wiąże się on bowiem z przekonaniami, iż jakiś sukces zawdzięczamy wyłącznie szczęściu, przypadkowi czy pomocy innych ludzi, że tak naprawdę ktoś inny, bardziej kompetentny powinien być na naszym miejscu i my na to nie zasługujemy, że za chwilę ktoś się zorientuje i zobaczą, że jesteśmy, właśnie ,,oszustem” i wszystko się skończy.
Skąd bierze się impostor syndrome?
Syndrom ten dotyczy przede wszystkim osób, które w dzieciństwie uznawane były za wyjątkowo uzdolnione, a wybitne osiągnięcia i wyprzedzanie rówieśników przychodziło im z dużą łatwością, co wiązało się w podziwem i docenieniem ze strony rodziców i otoczenia. Niestety, dorosłą konsekwencją takiego stanu rzeczy może być poczucie, że gdy nie jesteśmy w czymś najlepsi (co w dorosłym życiu zdarza się nad wyraz często), jesteśmy nic niewarci. Wynika to z przekonania, że abyśmy mogli być kochani, abyśmy mogli zasłużyć na miłość, musimy naszymi osiągnięciami sprostać wszelkim, nawet nierealnym oczekiwaniom. Innymi słowy, osoba taka ma silną tendencję do zadowalania innych oraz potrzebę sprawiania na innych dobrego wrażenia.
Z syndromem oszusta związany może być również tzw. pozabezpieczny, czy też lękowy, styl przywiązania. Wykształca się on u danej osoby w sytuacji, gdy jej rodzice nie byli w stanie w pełni zaspokoić wszystkich potrzeb dziecka, lub gdy relacja z rodzicami była pełna wrogości i agresji. Osoba o takim stylu charakteryzuje się zaniżoną samooceną, stałą, silną obawą przed odrzuceniem przez innych czy tendencją do skupiania się na wszelkich swoich brakach. Ma ona również trudności w budowaniu stabilnej, intymnej relacji partnerskiej opartej na zaufaniu. Badania potwierdzają związek lękowego stylu przywiązania z zespołem impostora, przede wszystkim w przypadku kobiet.
Co jeszcze charakteryzuje osoby z syndromem impostora? Z pewnością są one przesadnie perfekcyjne, stawiają sobie nadmiernie ambitne cele, jednocześnie obawiając się porażki i znosząc ją o wiele ciężej niż osoby z niższym nasileniem tego zespołu, oraz nie czerpią satysfakcji ze swoich sukcesów. Cechuje je również swego rodzaju wewnętrzna sprzeczność – z jednej strony potrzebują one uznania i pozytywnych informacji zwrotnych od innych ludzi, z drugiej strony nie są w stanie przyjąć i w pełni uwierzyć w pochwały z uwagi na negatywny obraz siebie i niskie poczucie własnej wartości.
To, co jeszcze może rzucić się w oczy w przypadku ludzi, których dotyczy ten problem, to tzw. cykl impostora. Stając przed jakimś wyzwaniem, w głowie takiej osoby za każdym razem pojawia się niepewna myśl: ,,Czy i tym razem mi się uda…?”. Ów strach wiąże się albo z nadmiernymi przygotowaniami, obmyślaniem możliwych planów i scenariuszy wydarzeń, lub wręcz przeciwnie, z prokrastynacją i odwlekaniem pracy do samego końca. Jeżeli wyzwanie zakończy się sukcesem, w pierwszym przypadku jest on przez taką osobę przypisywany swojej ciężkiej pracy (,,Gdybym się tyle nie przygotowywał i nie włożył w to tyle wysiłku, z pewnością by mi się nie udało”) lub w drugim przypadku – szczęściu i przypadkowi.
Osoby takie oczekują, że wszystkie zadania będą w stanie wykonać po pierwsze – bez wysiłku, po drugie – bezbłędnie. W konsekwencji prowadzi to do znacznego obniżenia własnych standardów – wybierają oni takie zadania, które faktycznie nie wymagają dużego wysiłku, sukces i gratyfikacja są praktycznie pewne, a porażka mało prawdopodobna.
Życie osób z syndromem impostora pełne jest więc lęku i poczuciu zagrożenia przed ewentualnym odkryciem ich rzekomego braku kompetencji, połączone z umniejszaniem własnych osiągnięć czy nawet porzuceniem swoich marzeń zawodowych.
Co może stanowić pomoc dla ludzi utożsamiających się z syndromem impostora? Warto zdać sobie sprawę, że nasza inteligencja oraz wszelkie umiejętności i kompetencje to zdolności elastyczne, które w dużym stopniu możemy poszerzać i pogłębiać. Porażka i błędy nie powinny więc być powodem do wstydu i rezygnacji, lecz można je postrzegać jako cenne wskazówki, co do tego, co można poprawić i nad czym możemy pracować, by być jeszcze lepszymi. Naturalnym jest, że aby zrealizować wiele spośród naszych ambitnych celów, nawet tych, które początkowo wydają się nierealne, musimy wykrzesać z siebie dużo wysiłku, niezależnie od poziomu naszej inteligencji czy potencjału. Istotną rolę odgrywa również rozwój wyrozumiałości dla samego siebie, większej tolerancji na własne słabości, jak również umiejętność szczerego docenienia przed samym sobą tego, co wiemy i potrafimy. Ważne jest ponadto zaufanie decyzjom innych ludzi – jeżeli ktoś powierzył nam jakąś rolę lub stanowisko, najprawdopodobniej ocenił nas jako wystarczająco kompetentnych, by móc sobie z tym wyzwaniem poradzić.